14 stycznia, 2008

Mmmm.... Das Ist KRIEG!!!

UberSoldier II. Brzmi to zapewne średnio, bo jedynka nie była uberhitem, więc nie każdy w nią grał, a Ci co grali pewnie odkryli, że nie jest to jednak pasjonujący fps do którego można wracać.


19,99zł. To już brzmi fatalnie. Co prawda fani kioskowych gier będą zachwyceni, ale Ci sądzący, że na grach się znają, a w dodatku kojarzący firmę City Interactive, już mogą a priori stwierdzić, że jest to raczej shit.


Tak, jak też bym tak zrobił. I nawet zrobiłem, bo rozpoczynająca grę scena pościgu cofnęła mnie pamięcią do MOHAA, a obrastająca pobocza flora była retrospekcją z krainy Gothica II. Po szczęśliwie szybkim końcu tej śmiesznej pogoni okazało się, że jest jeszcze gorzej, bo gra już totalnie zaleciała klonem Mortyra III i zaprezentowała kilku wyjątkowo nieudolnych wojaków ze swastyką na ramieniu. Ale dobra, gram dalej.

Od tego momentu zaczynało się robić tylko ciekawie. Mógłbym opowiadać o akcji plansza po planszy, ale dla tych, którzy wiedzą co to dobry fps i czują klimaty futurystycznych wizji IIWŚ wystarczy garść fotek z dopiskami :)

Zaschnięta krew, strój w styli proto-Darth Vader i ostrze rodem z legend o pojedynkach elitarnych SS-manów. Komentarz w zasadzie zbędny.

MP44, uberwybuch i aktywowany po czterech headshotach tryb slo-mo. Jest co robić.



Uberwieża, czyli oczyszczanie kolejnych poziomów minaretu z zalegającego na nim "nazi scum"...

... a na końcu empicki bój z bossem-elektropederałtą, który oczywiście nie jest końcem zmagań. Czy tylko mi kojarzy się to z Metal Slugiem i gameboyowymi Mario?

Ok, nie cała gra jest tak wspaniała. Ale podobnie jak w Beowulfie, a nawet bardziej, jest tu sporo momentów, których nie wypada przegapić.

Poza tym gra okazała się nadspodziewanie długa (jak na produkt za 20zł) z przyzwoicie wykonanym systemem strzelania. 7/10 jak nic.

Już ucieszyłem się, że CI zrobiło krok na barykady zachodniego rynku i niedługo ujrzymy Mortyra IV czy Terrorist Takedown 3, będące słabszymi i krótszymi, ale cały czas bardzo dobrymi klonami niedawno wydanych hitów. Niestety wschodnio brzmiące nazwiska w creditsach ściągają na ziemię - studiu: Burut, lokalizacja: Rosja.

Podobno CI kupiło silnik F.E.A.R.'a. Jak za polskie budżetówki nie wezmą się Rosjanie, nie będziemy mieli z niego absolutnie żadnego pożytku.

Brak komentarzy: