Z nieznanych przyczyny książka przeleżała u mnie rok, zanim się za nią wziąłem. Niepotrzebnie. Skrócona historia oldskulowego gamingu wciąga szybko i mocno.
"Dawno temu w grach" Bartłomieja Kluski to stosunkowo nieduża, około 100-stronnicowa publikacja poświęcona przede wszystkim historii sprzętu do grania i samych gier do momentu dominacji PC w połowie lat '90.
Autor nie przynudza, od pierwszych stron zaczyna wymieniać najważniejsze postaci, wynalazki i momenty w historii gamingu. W kilkanaście minut dowiadujemy się co było przed legendarnym Pongiem, jak rozwijały się automaty do gier oraz jak mozolnie przebijały się na "rynek rozrywki" konsole i komputery. W to wszystko wplecione są najważniejsze tytuły gier wraz z opisem czemu akurat te były wyjątkowe.
Na szczególną uwagę zasługuje rozdział poświęcony gamingowi w Polsce. Jest tu wyciąg istotnych informacji z prastarych polskich pism o grach oraz spis najważniejszych rodzimych produkcji (do połowy lat '90) i ich porównanie z tym, co obecnie działo się na świecie. Książkę kończy krótka biografia trzech - wg autora - szczególnie ważnych dla gier osób oraz kilka krótkich tekstów, wcześniej publikowanych w pismach czy w internecie.
Ta książka to zdecydowanie sensowne kompendium wiedzy o prehistorii gamingu czy czasach "atari-amiga-zx spectrum", o których młodsze pokolenie graczy co jakiś czas słyszy na zasadzie naukowej rozmowy o odczytywaniu hieroglifów. Nie przypadnie jednak ona do gustu tym, którzy chcą po prostu poznać stare gry. Kolejne kartki są mocno nasycone datami, nazwami, nazwiskami - po jednokrotnym przeczytaniu połowa wiedzy wyparuje. Historia sensu stricto jest tu bardzo wyraźna.
Co jakiś czas w głównej części książki przebija się maniera autora do mocno staroszkolnego opisywania rzeczywistości. Bez 20-30 letniego dystansu, a raczej z perspektywy stęsknionego za starymi czasami, momentami bardzo sentymentalnego maniaka gier. Nie jest to jednak element, który przeszkadza... dopóki nie dobrniemy do końca publikacji i dodatkowych felietonów. Zaczyna tam się całkiem niepotrzebny płacz za przeszłością, który mocno razi wyraźną niezgodnością z obecnym stanem rynku gier. W dobie tak potężnego pluralizmu nawet skamieniałe dinozaury znajdą swoją niszę w świecie gier indie, zręcznościowych aplikacji na komórki i hendheldy, konwersjach starych gier dostępnych on-line za darmo, kameralnych projektach nawiązujących do klasycznych tytułów, a nawet w mainstreamie do którego przebijają się World of Goo, Braid czy Trine. Truizmy o "nieznającej litości ewolucji"czy "smutnych historiach upadku starych gatunków" są po prostu zbędne i nie do końca prawdziwe.
Gdybyśmy chcieli "zobaczyć" historię, najczęściej ma ona kształt spirali. Sporo rzeczy się powtarza, ale pozostawia za sobą poprzednie, niemal zamknięte kręgi. Warto grzebać w przeszłości, upominać się o swoje korzenie i posiadać tak zwane "oczytanie" w temacie, ale bez robienia z tego religii i odcinania klasyki od nowości na zasadzie nieznośnej muzyki młodego pokolenia.
Ale to tylko mało trafiona końcówka. Cała reszta - warta uwagi!
"Dawno temu w grach" Bartłomieja Kluski to stosunkowo nieduża, około 100-stronnicowa publikacja poświęcona przede wszystkim historii sprzętu do grania i samych gier do momentu dominacji PC w połowie lat '90.
Autor nie przynudza, od pierwszych stron zaczyna wymieniać najważniejsze postaci, wynalazki i momenty w historii gamingu. W kilkanaście minut dowiadujemy się co było przed legendarnym Pongiem, jak rozwijały się automaty do gier oraz jak mozolnie przebijały się na "rynek rozrywki" konsole i komputery. W to wszystko wplecione są najważniejsze tytuły gier wraz z opisem czemu akurat te były wyjątkowe.
Na szczególną uwagę zasługuje rozdział poświęcony gamingowi w Polsce. Jest tu wyciąg istotnych informacji z prastarych polskich pism o grach oraz spis najważniejszych rodzimych produkcji (do połowy lat '90) i ich porównanie z tym, co obecnie działo się na świecie. Książkę kończy krótka biografia trzech - wg autora - szczególnie ważnych dla gier osób oraz kilka krótkich tekstów, wcześniej publikowanych w pismach czy w internecie.
Ta książka to zdecydowanie sensowne kompendium wiedzy o prehistorii gamingu czy czasach "atari-amiga-zx spectrum", o których młodsze pokolenie graczy co jakiś czas słyszy na zasadzie naukowej rozmowy o odczytywaniu hieroglifów. Nie przypadnie jednak ona do gustu tym, którzy chcą po prostu poznać stare gry. Kolejne kartki są mocno nasycone datami, nazwami, nazwiskami - po jednokrotnym przeczytaniu połowa wiedzy wyparuje. Historia sensu stricto jest tu bardzo wyraźna.
Co jakiś czas w głównej części książki przebija się maniera autora do mocno staroszkolnego opisywania rzeczywistości. Bez 20-30 letniego dystansu, a raczej z perspektywy stęsknionego za starymi czasami, momentami bardzo sentymentalnego maniaka gier. Nie jest to jednak element, który przeszkadza... dopóki nie dobrniemy do końca publikacji i dodatkowych felietonów. Zaczyna tam się całkiem niepotrzebny płacz za przeszłością, który mocno razi wyraźną niezgodnością z obecnym stanem rynku gier. W dobie tak potężnego pluralizmu nawet skamieniałe dinozaury znajdą swoją niszę w świecie gier indie, zręcznościowych aplikacji na komórki i hendheldy, konwersjach starych gier dostępnych on-line za darmo, kameralnych projektach nawiązujących do klasycznych tytułów, a nawet w mainstreamie do którego przebijają się World of Goo, Braid czy Trine. Truizmy o "nieznającej litości ewolucji"czy "smutnych historiach upadku starych gatunków" są po prostu zbędne i nie do końca prawdziwe.
Gdybyśmy chcieli "zobaczyć" historię, najczęściej ma ona kształt spirali. Sporo rzeczy się powtarza, ale pozostawia za sobą poprzednie, niemal zamknięte kręgi. Warto grzebać w przeszłości, upominać się o swoje korzenie i posiadać tak zwane "oczytanie" w temacie, ale bez robienia z tego religii i odcinania klasyki od nowości na zasadzie nieznośnej muzyki młodego pokolenia.
Ale to tylko mało trafiona końcówka. Cała reszta - warta uwagi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz