Duma narodowa to trochę dziwna rzecz. Wszyscy się cieszą z sukcesów Małysza, chociaż to nie widzowie skaczą. I w sumie jego sukcesy są ... jego sukcesami, a nie naszymi. Istnieje jednak takie przyjemne uczucie radości, że Nasi dają radę i pokazują tym "innym". Nie mam ochoty tego analizować - ważne, że coś takiego jest.
Ale w zasadzie jedynym rzeczą, która naprawdę budzi emocje i daje poczucie dumy jest sport. Ktoś zastygł w podziwie, gdy Buzek obejmował fotel przewodniczącego Parlamentu Europejskiego? Brak rąk w górze. Natomiast sukcesy sportowców są najbardziej spektakularne, bo policzalne w metrach, sekundach, bramkach, medalach, a poza tym towarzyszy im hałas stadionu i głos nakręconego Zimocha czy Szaranowicza.
Natomiast ostatnio po raz pierwszy w życiu poczułem nieprawdopodobną dumę w całkiem innej dziedzinie - po skończeniu Bulletstorma. Nie dlatego, że przeszedłem najlepszy shooter w życiu, bo Bullet raczej nim nie jest. Zobaczyłem jednak niesamowicie napompowaną adrenaliną i świetnymi pomysłami grę na światowym poziomie, która kończy się creditsami z lawiną polskich nazwisk.
Huk wystrzałów, pokaz kreatywności, 5 bramek, złoty medal i dreszcze spływające po całym ciele. PCF - duma i szacunek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz