Z graczami pecetowym jest trochę jak z przykładnymi wyznawcami którejś z głównych religii - publiczne przyznanie się do zaangażowania, w zasadzie z niewiadomych przyczyn, traktowane jest przez mainstream jako zadziwiająca ciekawostka albo przejaw życia w jaskini.
- Grasz w Bad Company 2?
- Jasne.
- Pogramy po sieci? Podaj gamertaga
- Gamer-co? Ja gram na PC.
- ... (niezręczna cisza)
Opcjonalnie dialog może się zakończyć bardzo pouczającymi informacjami dotyczącymi gry ("słyszałem, że na PC strasznie wolno chodzi", "som hakerzy!1") albo ogólnie cennymi i celnymi uwagami dotykających użytkowania komputera ("Chce Ci się tyle garbić przed monitorem? Ja wolę siąść wygodnie na kanapie", "Ja PC używam już tylko do worda i internetu").
Niezależnie od tego jaka jest prawda... nie ma lekko. Próba udowodnienia, że któraś z platform jest królem jest narażona na szyderę - a szczególnie właśnie w przypadku PC. Taki ruch zrobił ostatnio Razer oznajmiając, że "granie na PC nie umarło" (co przy okazji niby potwierdza, że dotychczas było w agonii).
Nie wiem co to będzie, ale I've got bad feelings about this. Jeśli wyjdzie z tego kolejna uber-mysz czy klawiatura mająca 300-przycisków, wszyscy będą się śmiali z Razera...
...jakieś 3 tygodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz