04 maja, 2011

Skyrim - z dystansem

Czekam na każdego real-time'owego RPG-a z widokiem TPP. Gothiki, Riseny, Two Worldsy, TES-y - jakie by nie były, i tak będę grał, bo zabawa w fantasy i machanie mieczem jest fajne. Natomiast absolutnie nie dam się nabrać kolejny raz na złapanie bakcyla związanego z nowym Elder Scrollsem. Jakkolwiek ślinotwórcze nie byłyby grafiki, jak by trailer nie łechtały pro-graficznego ego PC-towca - nie ma bata! I polecam to wszystkim.

Fap, fap fap - not!

Może krótkie resumee. W 2006 roku wyszedł Oblivion. Sequel świetnego, choć trochę za bardzo pogmatwanego, Morrowinda szykował się na majstersztyk. Ale tak naprawdę w tym przekonaniu graczy utwierdzała - wstyd się przyznać - niemal wyłącznie grafika. Wszyscy, dosłownie wszyscy zwariowali na punkcie tego co wyczarowała Bethesda. Na naszych oczach fotorealizm stawał się faktem, a trailery dodatkowo prezentowały nieziemskie możliwości - uruchamianie epickich pułapek, świetna interakcja z otoczeniem i wysokie SI NPC-ów, którzy mieli oddziaływać na otoczenie niezależnie od nas.

Rzeczywistość okazała się mocno brutalna. Po zachłyśnięciu się popisowym wytryskiem kreatywności twórców, docierała do nas bolesna pustka. Tym bardziej bolesna, że świat był gęsty od lasów, grzybów, ruin i podziemi. Najłatwiej będzie wymienić co było nie tak w punktach:

1. Skalowanie totalne - na czym ma polegać levelowanie, skoro nie widzimy jego efektów w praktyce? Po co nam wyższy poziom walki mieczem jeśli nadal będziemy musieli okładać się żelastwem z jakimiś kościejami jak na początku gry? A co za tym idzie...

2. Potrzeba eksploracji - znika. Po co mam szukać zadymy, skoro nie jest ona fajna sama w sobie i skoro nie przynosi pożytku?

3. Dostępność dóbr - filozoficzny spór realizm vs "nierealizm" to zwyczajne ustalenie granicy między tym co warto oddać w grze w skali 1:1 w stosunku do normalnego życia, a co trzeba podkolorować. Twórcy przegięli w tym temacie i uznali, że skoro jest w mieście kowal, to musi mieć skład z bronią i pancerzami. I to nie bitmapkę, ale normalne przedmioty. Korzystając ze skradania możemy stać się ich posiadaczami już na początku. Znika więc potrzeba zwiedzania side-questowych lokacji w poszukiwaniu lepszego sprzętu (o dziwo autorzy uznali już, że nie da się sprzedać kradzionych rzeczy).

4. Niecierpliwość fabuły - dokładnie tak. To ja powinienem przebierać nogami w oczekiwaniu na odkrycie tego co jest zagrożeniem, a nie scenariusz ma na mnie przypuszczać spoiler-atak, a pewnych banałach nie wspominając.


Tym sposobem Bethesdzie udało się zabić w Oblivionie to co najlepsze, kosztem wyśmienitej grafiki. Kiedy patrzę na nowe rendery i internetowe ślinienie się, zapala mi się ostrzeawczy anty-hype alert. Skyrim mnie jak najbardziej jara, ale do pierwszych pokazów pozostanę sceptykiem.

Brak komentarzy: