15 września, 2011

Recenzja Gears of War 3



Wieńczące trylogię Gears of War 3 to piękny pożegnalny prezent dla fanów. Gearsy mają jeszcze więcej mocy, zaskakują wyjątkowo wciągającą kampanią i porządnie rozwijają multi w prawidłowym kierunku. 

http://gamezilla.komputerswiat.pl/recenzje/2011/9/recenzja-gears-of-war-3 


Grubo! Jak bardzo? Zachęcam do klika.

13 września, 2011

sell shi(r)t [aktualizacja]

Hype'u nie było, demo została obśmiane, pełna wersja obsypana słabymi notami - temat ucichł. Jak go podtrzymać? Reklamować t-shirt!


Każdy z nas dostaje w tygodniu masę reklam. W moim przypadku większość związana jest z gamingiem. Informacje o produkcji czy premierze jakiejś gry, nowych screenach, wersjach demo, aktualizacjach MMO to norma. Ale kiedy widzę, że w tytule newsa pada nazwa gry i słowo "t-shirt", czuję, że musi coś być nie tak.

Ostatni raz reklamę koszulki dostałem z listy mailingowej fan-page'u Erica Claptona - bo merchandising u gwiazd muzyki pop jest na porządku dziennym. Dziś "ostatni raz" staje się "przedostatnim", a faktycznie ostatni miał miejsce dziś. Uroczy mail nosił tytuł " Bodycount T-shirt now available at Insert Coin". Wow, muszę to mieć!


Dramat, czy raczej żenadka, sytuacji z koszulkami Insert Coin ma, nomen omen, dwie strony. Pierwsza - jak bardzo musi być zdesperowany wydawca tego badziewia, jakim jest Bodycunt Bodycount, żeby informować społeczność, że gdzieś można dostać koszulkę z ich dziadowskiej gry. Druga - co za geniusz wpadł na pomysł, żeby wprowadzać do swojego sklepu z ciuchami t-shirt inspirowany grą wycenioną w sieci na 53% o której za miesiąc wszyscy zapomną. I nigdy nie upomną się o więcej.



Skoro mamy przed oczami wizualizację (tak, to jedyny model z kolekcji) to dodajmy - t-shirt z ukrytą inspiracją grą. Wiecie, taki przeznaczony dla grona ~1000 fanów z całego świata, którzy naprawdę dali się wciągnąć i skojarzą bez podpowiadania, że to kółeczko z giwerą to symbol z gry Bodycount. I nie przejmą się nic nie mówiącym napisałem Kaluka. Ani tym, że szary kawał materiału z delikatnym mazem kosztuje 40$.


A "mistrzowie kodu" od dziś nazywają się dla mnie Mailmasters.


AKTUALIZACJA

http://gamezilla.komputerswiat.pl/newsy/2011/38/codemasters-zamykaja-studio-odpowiedzialne-za-bodycount - to trochę zmienia postać rzeczy. Noszenie koszulki, która posiada nadruk z nic nie mówiącym słowem na klasie, znaczkiem dla wtajemniczonym, związanym z beznadziejną grą, która nie doczeka się rozszerzeń i DLC, a jej twórcy odeszli w niebyt shooterowej historii, to w 100% hipsterska sprawa. Mainstream - never again!

11 września, 2011

Hejtuj coda!

To moda. Nielubienie Call of Duty zdecydowanie jest w modzie. Trudno inaczej nazwać nieustanny pojazd po wzorowym odpowiedniku hollywódzkich filmów akcji. Ciekawe jest jednak to jakich się szuka punktów odniesienia. Bo skoro coś jest słabe, to musi się znaleźć inny obiekt westchnień. A tym stał się Battlefield 3, co zawdzięcza legendzie poprzedników (wśród dziadów weteranów) i na wskroś bardzo dobremu Bad Company 2.

Ok, jest to zrozumiałe, że multi w BC2 przyciągnęło tak dużą uwagę, bo tryb wieloosobowy w CoD nabiera z części na część szybkości - czasami zbędnej. Albo przynajmniej męczącej. Nadzieje z multi badcompany'owego (bo głównie to, a nie kampanię, chwalą fani) przekładają się wprost na całość Battlefielda 3. Słusznie?


Oglądam kolejny filmik i znów mam wrażenie jakbym widział kalkę z Modern Warfare - akcja, dramatyczne udźwiękowienie, gra światłem, dynamika. Nie, nie ma w tym nic złego - tak samo jak nie ma potrzeby, żeby dissować bardzo podobne Call of Duty.

07 września, 2011

Recenzja - Driver: San Francisco




Król powraca. W dosyć ubogich szatach, z lekko wtórnym modelem jazdy i kilkoma wyraźnymi niedociągnięciami. Na szczęście ma też w zanadrzu niezłą fabułę, serialowy klimat i mnóstwo swobody

http://gamezilla.komputerswiat.pl/recenzje/2011/9/recenzja-driver-san-francisco



Zachęcam. Gra zaskakująca fajna, 8/10. Tekst też ujdzie!