28 stycznia, 2010

Multi w MW2 ssie coraz bardziej.

Infinity Ward zrobiło naprawdę wszystko, żeby popsuć sobie opinię u PC-towców. Nie dość, że spaprali banalne sprawy techniczne kasując możliwości, które w multiplayerze były OD ZAWSZE, to jeszcze sam gameplay jest mieszaniną nowych pomysłów z ADHD.

Ja wiedziałem, że tak będzie. Po fatalnych newsach, wiedziałem, że w to nie będzie się grało tak fajnie jak kiedyś. Ale w końcu brak swobody w dobieraniu serwerów można przeboleć, nie? I wiedziałem, że sam gameplay to żyleta. Nowoczesne boje, koszenie przez ściany, non-stop UAV, setki sposobów na wykurzenie kamperów, termowizja, naloty... no jak w amerykańskim filmie.

Mijały kolejne godziny trzaskania po sieci i coś było nie tak. Czy to mój podupadający skill? Zła forma? Kiepska faza? Po części na pewno tak, ale czułem, że jest tu szereg rzeczy naprawdę "nie tak". Minęlo kolejnych kilka godzin i widać jak na dłoni ile rzeczy jest tu "nie tak":

1. Kill-streaki
Pozornie fantastyczna sprawa. Za ciągi killów nabijają się specjalne ataki. A jak wygląda w praktyce? Do pierwszego helikoptera/ostrzału z samolotu. Heli to superbohater - ma megamoc, zabija w sekundę, widzi przez szkło, ściany, blachy, kamienie. Aha - i genialnie rozprawia się ze spawn pointami. Efekt jest taki, że jak wróg zajmie sztab, czasami nie ma fizycznej możliwości jego odbicia. Bo heli zdejmuje mnie pół sekundy po zrespawnowaniu (i wszystkich obok), a właściciel streaka na nowo zbiera pulę fragów i ma po kilku sekundach nowy helikopter do dyspozycji.

2. Padaka
Niektóre mapy pozwalają trochę rozwinąć skrzydła mikro-taktyki, a inne - to esencja growego ADHD. Albo - jak to zauważył Tadek 'Zooltar' - nieudolne naśladowanie Quake'a. Plansze miejskie są niewielkie i tak obfite w detale, że kille lecą nieraz z przysłowiowej dupy. Ktoś się zaszyje w jakimś kąciku, ktoś biega po dachu, ktoś się respawnuje za plecami(!). I z klimatycznego działania faktycznie robi się sprayowanie.

3. Serwery
IWNET to największa żenada w historii shooterów. Pierwsze miesiące "wybaczania" złego działania się skończyły, górę bierze frustracja. Powymyślali kilkanaście z góry narzuconych trybów gier, ale podstawowych opcji czy mapy(!) wybrać nie można. Więc każda gra to zabawa z przypadkową ekipą - wymiatającymi klanami albo lamusami, którzy nie zrozumieli słowa "HQ" i zobaczyli słowa "PRO".

To jedna sprawa. Druga to technikalia. Multi MW2 ma ogromne problemy z działaniem - a to się nie da połączyć z grą, a to bez przerwy dobiera i wyrzuca graczy z kolejki, a to lobby gry się zamyka, a to steam się rozłącza(?), a to wyskakuje jakiś inny kłopot. I tak czekanie na jedną partyjkę może spokojnie skończyć się 10 minutami oczekiwania. 2009 rok? Hello??

6. Lagi!!!
Jak można się dobrze bawić, jeśli zawodzą tak podstawowe podstawy? W MW2 hostem nie jest serwer - wynajmowana przestrzeń dla graczy, która ma służyć temu, żeby wszystkim grało się DOBRZE. Hostem jest gracz - losowo wybierany. Czasami taki, przez którego gra laguje. A czasami host sobie idzie i na kilkanaście sekund gra się zatrzymuje.

To niby wszystko drobiazgi, ale chwilka - czy w shooterach nie chodzi też o jakieś flow? O to, że akcja się ciągnie i ciągnie, a nie jest co chwila przerywana "problemami technicznymi", pomijając średnią mechanikę?

5. Krok w tył LEGENDY
Boli jeszcze jedna rzecz. My nie mamy do czynienia tylko z "dobrze rokującym sobie shooterem" tylko kontynuacją legendy. I kontynuacją Modern Warfare 2, które położyło kamień milowy w historii nowoczesnego multi w fpsach. I seuqel do legendy nie dorósł - wydaje się momentami wręcz przeciętny.

Co będzie dalej? Na MW3 też będziemy czekali przebierając nogami i wyobrażając sobie krainy strzelanych wspaniałości? Czy przejdzie jak blockbustery - głośno reklamowany przed premierą, zapomniany w styczniu kolejnego roku? W sumie mnie to już nie obchodzi - dobrych gier wychodzi na tyle dużo, że brakuje nawet ochoty do rozczulania się nad jedną serią.

Zwłaszcza, że nadchodzi Bad Company 2.

Brak komentarzy: