16 listopada, 2011

Nadurodzaj

Nie trzeba być rolnikiem, żeby wiedzieć jaki jest wpływ pogody na zbiory. Jak słońce praży niczym mikrofala, na polu ostaje się niewiele zboża i docenia się każde ziarnko z kłosa. A kiedy leje jak z cebra, zaczynamy pływać w żyzności, opychać się, a i tak sporo zostanie na polu i przygnije. Analogia z grami jest nachalna jak śmiech Jokera.

200 godzin na kilku płytach



Mam poczucie, że tej jesieni, bardziej niż w poprzednich latach, zaostrzyła się rywalizacja i zagęściła liczba premier. Podejdźmy do sprawy matematycznie. Mamy: Battlefiedla 3, Modern Warfare 3, The Elder Scrolls V: Skyrim, Batman: Arkham City, Assassin's Creed: Revelations, Need For Speed: The Run, Uncharted 3, a tylko delikatnie w tyle, nawet nie na drugim planie: Heroes VI, Anno 2070, Lord of the Rings: War in the North, Saint's Row: The Third. Sporo. Do tego doliczmy gry drugoplanowe, które ukazały się nie tak dawno, np.: WRC 2, FIFĘ 11 i PES-a 2012, Rage'a, konsolowego Crysisa, Dark Souls... plus trochę gierek z mniejszego obiegu, które zdecydowanie są warte uwagi dla fanów konkretnego gatunku, czyli takie Orcs Must Die! czy świetny dodatek do Two Worlds II.

Nadmiar może przysporzyć kłopotów, zwłaszcza mniejszym firmom. Nawet jeśli z tego zestawu ograniczymy się do czterech najfajniejszych gier, które koniecznie chcemy mieć (chociaż dla mnie _minimum_ zaczyna się od ośmiu), mamy kłopot. Pracujący nie będą mieli tyle czasu, żeby do zestawu Batman + sieciowy Battlefield dodać jeszcze coś o fabule rozwleczonej na 10-15 godzin. Niepracujący, czyli młodzież, nie będzie za to stać (pośrednio oczywiście) na wydatek rzędu 450zł (PC) czy 720 (konsole). Nawet, gdy ceny zaraz spadną, nadal będzie to koszt zaczynający się od czterech-pięciu stów.

Stracą na tym gracze. Ja osobiście nie znoszę pomijać gier, które mnie choćby trochę interesują. W ten sposób ucieka mi wirtualna przygoda, jakieś nowe doświadczenie grywalno-estetyczne. I tracę oczywiście poczucie dobrej znajomości rynku czy wygadania "w towarzystwie". Ale sądzę, że nie jestem jedynym, który woli być na bieżąco nie tylko ze względów zawodowych.

 Panie Premierze, w co grać?


Stracą na tym też przede wszystkim wydawcy i developerzy. I nie chodzi tylko o liczbę sprzedanych egzemplarzy, ale i wyrabianie sobie marki. Nie wiem jak silny jest fanbase geeków od Władcy Pieścieni i graczy w jednym, ale może nie wystarczyć, żeby wybić grę z dna, przytłoczoną Skyrimem, duetem strzelanek z trójką w tytule i asasynem. Podobnie, nie wiem jak poradzi sobie trzeci Saint's Row i inne gry, które z ciekawości zobaczy w necie sporo osób, a potem stwierdzi, że jednak wyda kasę na coś z tych największych premier. Taką sytuację widać dobrze nie tylko w sklepach, ale i na portalach internetowych. Niedawne recenzje świetnych gier są już zeszłotygodniowymi starociami, do których mało kto zajrzy. Starą warstwę przykrywa nowa. Zbiera się największe kłosy, a reszta dorodnych plonów albo nie zrobi wrażenia albo pozostanie niezauważona i zwyczajnie sobie zgnije. Z pół roku ktoś się ocknie
- Stary, a grałeś w taką świetną gierkę o gangsterach, to hardkorowe GTA?
- Nie, w ogóle o niej nie słyszałem, co to jest?
- No to Saints Row 3
- Aaa, faktycznie coś było. Zapomniałem/nie miałem czasu/myślałem, że to crap, bo wtedy wyszedł też BF3 i MW3.

Ciekawe czemu w tym roku nie odbyły się przenosiny dużych premier na pierwszy kwartał Czyżby wszyscy aż tak bali się Diabełka? Risen 2 i konsolowy Wiedźmin 2 dały radę.



Brak komentarzy: