09 grudnia, 2010

Call of Duty: Black Ops - wkurw instant!

Black Ops dołączyło do zaszczytnej listy kilku gier, których pudełka zostały ze złości zmasakrowane o ścianę. Poprzedni taki incydent miał miejsce dawno temu i zaszczyt jebnął kopnął Need For Speed: Underground (gdy kumpel się o tym dowiedział, powiedział pół żartem, że jestem nienormalny, po czym pożyczył grę i doskonale zrozumiał, czemu dvd-box jest w połowie ukruszony).


Do rzeczy. Nienawidzę w shooterach momentów, gdy przejście dalej polega na agresywnym przełamaniu bariery respawnujących się wrogów (zwłaszcza gdy nie sprzyja temu ani otoczenie, ani posiadany sprzęt). NIENAWIDZĘ! Wyzywam wtedy grę od pomiotów piekła i brzydko wyrażam się o Bogu ducha winnych matkach twórców. Oprócz tego, że jest to cholernie męczące (i męczenie się z feralnym etapem i wykrzykiwanie kolejnej łańcuchowej wiąchy) oraz finalnie daje małą satysfakcję, jest jeszcze druga rzecz. Mamy do cholery 2010 rok i naprawdę można się bardziej postarać niż zsyłać na nas hordę szybko respawnujących się wojskowych i to na otwartej przestrzeni, gdzie mamy 50% szansy zarobienia całkiem przypadkowej kuli (czy używając fachowego słownictwa: heada z dupy). I jest sprawa trzecia. Cel, pieprzony cel misji!

Chodzi oczywiście o misję w Wietnamie. Jest taki moment, gdy ląduję w tunelu, biegnę nim, przeładowuję broń, wychodzę na wzgórze, słucham przemowy kumpla i dowiaduje się, że są beczki z napalmem, które trzeba wykorzystać. Rozglądam się - po wzgórzu zasuwa masakryczna liczba "żółtków", a gdzieś w oddali jest zaznaczony punkcik. I co ja mam do cholery z nim zrobić? Jak napalm to pewnie strzelać. Zero reakcji. Może TAB coś pomoże, standardowy klawisz od wyświetlania zadań? Nul. Wciskam Escape i już widzę jasne cele: "Broń Ping-Pong, zdobądź wzgórze". Tak, dokładnie o to chodziło!!! Brawo Treyarch.

Ok, próba detonacji napalmu raz jeszcze. Chcę zbiec niżej, ale nie doszedłem nawet do krawędzi wzgórza, bo genialne SI moich sojuszników sprawia, że 6 marines nie jest w stanie zabić jednego Wietnamczyka, a z kolei genialne SI wrogów nakierowuje ich od razu na mnie. Zanim cokolwiek zdążyłem zrobić, wróg minął Marines i mnie zabił. Ekstra!

Respawn. Niestety jeszcze nie jestem na wzgórzu, ląduję w tunelu, biegnę nim, przeładowuję broń, wychodzę na wzgórze, słucham przemowy kumpla i dowiaduje się, że są beczki z napalmem, które trzeba wykorzystać. Tym razem korzystam z mojego skilla, rozdaję fragi i granaty, dobiegam do jakiegoś CKM-a. Biorę go w łapę, nasuwam w oznaczony punkcik. Zero reakcji. Rzucam tam granat. Nic. Chciałem zacząć zbiegać niżej, ale SI sojusznika przyblokowało mnie na śmierć. Super.

Respawn. Ląduję w tunelu, biegnę nim, przeładowuję broń, wychodzę na wzgórze, słucham przemowy kumpla i dowiaduje się, że są beczki z napalmem, które trzeba wykorzystać.
Coś tam mamroczą mi o składzie amunicji, ale nie wiem po co, skoro po 10 minutach gry mam przy sobie nadal ok. 1000 naboi do dwóch broni. Zdobywam jednak skład i zaczynam sukcesywnie oczyszczać wzgórze. Idzie mi całkiem nieźle i zbliżam się do zaznaczonego punkciku, ale nie pokazuje mi się żadna interakcja. Z drugiej strony piekło jakie wokół punktu panuje nie pozwala ani trochę się rozejrzeć. Ginę od 245 wietnamskich kul.

Respawn. Ląduję w tunelu, biegnę nim, przeładowuję broń, wychodzę na wzgórze, słucham przemowy kumpla i dowiaduje się, że są beczki z napalmem, które trzeba wykorzystać. Zbiegam. Śmierć. Respawn. Ląduję w tunelu, biegnę nim, przeładowuję broń, wychodzę na wzgórze, słucham przemowy kumpla i dowiaduje się, że są beczki z napalmem, które trzeba wykorzystać. Zbiegam. Śmierć. Respawn. Ląduję w tunelu, biegnę nim, przeładowuję broń, wychodzę na wzgórze, słucham przemowy kumpla i dowiaduje się, że są beczki z napalmem, które trzeba wykorzystać. Zbiegam. Śmierć. Resprawn, tunel, reload, brefieng, śmierć. Resprawn, tunel, reload, brefieng, śmierć. Resprawn, tunel, reload, brefieng, śmierć. Resprawn, tunel, reload, brefieng, śmierć. Resprawn, tunel, reload, brefieng, śmierć. Resprawn, tunel, reload, brefieng, śmierć....

CO JEST DO ^$#&&^*($ W *&#*$ *&#$&#$ NĘDZY, #&$(*#&$&$ TREAYARCH W &*#$*&$# SOBIE WSADŹCIE #&$*#&$!!!!11!!!! ....


Agresja sięgnęła zenitu, ale nie ma takiej opcji, że by nie dowiedzieć się co wydarzy się dalej. Krótkie 3 wdechy i podchodzę do sprawy profesjonalnie. Alt+Tab i YouTube. Jest misja, jest rozwiązanie. I jakie oczywiste! Poczułem się jak kretyn. Oczywiście trzeba było:

a) zbiec gdzieś na dół
b) domyślić się które z nieoznaczonych beczek zawierają napalm
c) oczyścić teren nie licząc na słabych sojuszników
d) wcisnąć F i liczyć, że podczas rozcinania nożem beczki nie zginiemy
e) oglądać animację lecącej beczki licząc, że nie zginiemy
f) obserwować eksplozję beczki, która nie wiadomo czemu się zapaliła. I liczyć, że nie zgniemy
g) Znaleźć drugą beczkę i powtórzyć punkty b-f

I jeszcze mega finał. Punkt na mapie wskazywał nie beczki, nie okolice, gdzie jest można znaleźć. Punkt wskazywał... miejsce, gdzie automatycznie spadną beczki po ich pchnięciu. I to jest ten moment, gdy bohaterom kreskówek zaczyna lecieć para z uszu po czym zaczynają się w wariackim podrygu odbijać od ścian. Albo następuje jakaś inna kwintesencja absolutu!


Aha, żeby rage'u było za dość. Nienawidzę misji, gdzie nie wiadomo gdzie iść i powtarzamy po 20 razy oczyszczanie jednego dachu, bo liczba niespodziewanych wydarzeń, przypadkowych śmierci i zagadkowe ścieżki do celu totalnie zabijają płynność gry. Szkoda, że Treyarch poszedł momentami na łatwiznę. Nie oczekiwałem, żeby single pobił Modern Warfare 2, mógłby być spokojnie o klasę niższy, ale przy tym spójny, dopracowany i w miarę nowoczesny.

Brak komentarzy: